Media niszczą prawdę w nas. Zamiast reprezentować coś sobą, wolimy robić to za pomocą czegoś. Być może, dlatego portale randkowe są teraz bardziej popularne, niż rzeczywistość. Bo mamy dwie opcje: zagadać do dziewczyny w barze... no, może nie w barze, bo kojarzy się to zbyt jednoznacznie. Jeszcze raz, mamy dwie opcje zagadać do dziewczyny w parku. Nie wiemy jak się nazywa,gdzie mieszka, co lubi, czego słucha, jakie ma poglądy, historię i przede wszystkim - czego oczekuje.Strasznie niebezpieczne. Możemy przez ta niewiedzę stracić jakże cenny czas, który moglibyśmy wykorzystać na oglądanie Netflixa. Drugie wyjście, to internet w którym, wierzcie lub nie, można zobaczyć wszystko, z wyjątkiem tego, jacy jesteśmy naprawdę. Cudowne narzędzie...
Sama, gdy dodaje relacje i zdjęcia, chcę, żeby były idealne, a opisy śmieszne lub pełne przemyśleń. Podczas publikacji w rzeczywistości, cholernie się nudzę, mam dość wszystkiego i jedyne co chce to iść do łóżka i nie mam tu na myśli planów erotycznych, innych niż komedia romantyczna. Za każdym razem nabieram się na instagramy potencjalnych obiektów westchnień, myślę sobie, że są wrażliwi, głębocy i inne takie cechy na wzór Mickiewicza. Po większej części okazuję się, że zakochać mogliby się we mnie tylko w lecie, gdy miałabym okulary odbijające ich postury.
Mam to wielkie szczęście uczestniczenia w życiu szkoły średniej - gdzie
tak pięknie widać cały ten fałsz i obłudę. Ludzie na zdjęciach mają
przyjaciół, piękne uśmiechy i idealne twarze. A w realu są raczej jak te
podstawowe awatary na fb. Moim nieskromnym zdaniem, wynika to z tego,
że ludzie chcieliby, aby każdy wiedział o nich to, co chcą. Tworzą z
siebie w internecie rozłożone karty i chcą żebyśmy wiedzieli że często
podróżują, są fit dużo ćwiczą lubią ekologiczne rzeczy, gotują piękne
wizualnie dania (nie mylić z dobrym smakiem). Ukrywając pod tym depresję
i niskie poczuciem wartości. Dlatego może nie odzywają się za często i
ubierają jak wszyscy, aby, o zgrozo, ktoś nie zaczął z nimi rozmawiać w
świecie, którego nie mogą kontrolować i oznaczyć jako nieprzeczytane…
Jest takie powiedzenie, a raczej sformułowanie, które ktoś - nie wiem kto - powiedział, a inny napisał, natomiast my parafrazujemy. Chodzi o to, że to , czego nie oczekujemy przychodzi w najbardziej zaskakującym momencie.
Ostatnio stwierdziłam, że nie nadaje się dla facetów, a raczej oni dla mnie oraz że nie pociągają mnie kobiety, więc lesbijką też nie mogę zostać, a na bycie aseksualną jest za późno. Pojechałam odrobinę dalej od tego wszystkiego, co mnie otacza, tym razem byłam pewna, że nie spotkam nikogo wartego większej uwagi i rozmowy niż moje własne odbicia, . Wtedy przeżyłam szok swojego życia, który przebił później tylko dobry napiwek. Podszedł do mnie chłopak, który pierwszy zaczął ze mną rozmawiać dość odważnie i bezpośrednio.
Nie chodziło mu ani o związek, ani seks... jak na razie, hah. Było to coś innego, pierwszy raz czułam, że już lekko rozumiem amerykańskie filmy. Nie był ideałem, przynajmniej nie dla mnie. Sądzę, że gdyby niczego nie zainicjował, nawet nie zwróciłabym na niego uwagi. Bo niestety. jak każdy… oceniam często powierzchownie. On wydawał się typowym pustym podrywaczem, który nawet w mediach się tak kreuje .Od bardzo dawna nie spotkałam kogoś tak prostego w okazywaniu uczuć oraz w przekazywaniu tego, co ma na myśli i co najważniejsze, tak uzdolnionego i ciekawego.
Zdałam sobie sprawę, jak dużo czasu marnuje na znajomości nie warte nic, tylko dlatego, że ulegam presji, którą stwarza społeczeństwo. Wyobraźcie sobie, że dorośli ludzie w związkach wciąż idealizują siebie i swoje życie w mediach, kiedy no nie wiem... nie mają tego już dla kogo robić?
On natomiast zwrócił mi nadzieję na to, że są jeszcze faceci w pełnym tego słowa znaczeniu, warci nawet golenia nóg i codziennego malowania.
On natomiast zwrócił mi nadzieję na to, że są jeszcze faceci w pełnym tego słowa znaczeniu, warci nawet golenia nóg i codziennego malowania.